Recenzja

"We wspólnym rytmie" - Jojo Moyes

Czy uwierzycie mi jeśli napiszę, że bałam się tej książki? Literatura obyczajowa, kobieca. Nie żaden horror czy kryminał... A ja się bałam. Jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego to zapraszam do dalszej lektury :)

Życie Natashy uległo rozpadowi wraz z odejściem męża. Kobieta popełniła dużo błędów, których teraz żałuje. Pewnego dnia na swojej drodze spotyka młodą dziewczynę Sarę, która potrzebuje jej pomocy. Wsparcie, którego udzieli jej kobieta może okazać się punktem zwrotnym w życiu ich obu.

„We wspólnym rytmie” to książka Jojo Moyes, która swoją polską premierę miała w 2017 roku – aż 8 lat po napisaniu jej przez autorkę. Pozycja ukazała się nakładem wydawnictwa Między słowami / Znak. Jest to pierwszy tytuł Moyes, z którym się spotkałam – wcześniej nie czytałam żadnej jej książki. Czy jest to dobry początek w zaznajamianiu się z jej twórczością? Na pewno. W takim razie czego się obawiałam i dlaczego przerażała mnie wizja przeczytania tej książki? Nie chciałam jej skrytykować. Wiem jak wielu jest fanów Moyes a moje uprzedzenie możecie uznać za niemądre, jednak bałam się, że z uwagi na to, że tego typu literatura nie cieszy się popularnością w gronie moich ulubionych książek, nie będę w stanie jej obiektywnie ocenić. Kilka miesięcy zajęło mi podjęcie decyzji o sięgnięciu po ten tytuł. Nie żałuję, że w końcu to zrobiłam, jednak upewniłam się, że nie jest to typ literatury, który lubię najbardziej ;)

Spodziewałam się po tej książce wielu emocji i muszę przyznać, że Moyes jest trafnie opisywana jako królowa ujmujących opisów oraz poruszających historii. Zdecydowanie jest to lektura dla osób, które lubią powieści melancholijne, spokojne ale też dające do myślenia i niosące pewien morał. Fabuła jest ciekawa i bardzo przyjemnie skonstruowana. Zaś jeśli chodzi o akcję to jest jej tutaj o wiele więcej niż się spodziewałam. Nie brakuje momentów, w których można uronić łzę, wstrzymać oddech ale też uśmiechnąć się od ucha do ucha. Historia nie jest naciągana – powiedziałabym nawet, że wręcz do bólu prawdziwa.

Chcę zwrócić Waszą uwagę na wydanie. Miałam tego pecha, że trafiłam na edycję specjalną książki, w której znajdują się wyróżnione fragmenty, które zainspirowały i zachwyciły znane polskie blogerki. Przykro mi to pisać ale pomysł z podkreślaniem tekstu oraz wstawieniem na marginesy uduchowionych morałów blogerek uznaję za zupełnie niepotrzebne, okropnie irytujące i utrudniające lekturę. Momentami zamiast skupić się na przekazie płynącym z historii miałam ochotę rzucić książką. Dlaczego? Ponieważ cytaty umieszczone w tej powieści niejednokrotnie były tak trywialne, że aż nie pasowały do perfekcji z jaką Moyes opisywała emocje panujące w książce. Jeśli zechcecie kupić ten tytuł, zwróćcie baczną uwagę na wydanie – to taka rada ode mnie :)

Fanów Jojo nie muszę przekonywać bo na pewno sięgną po ten tytuł i będą zadowoleni z lektury. Czy będę przekonywać antyfanów? Absolutnie nie. Historia, którą opisała Moyes jest bardzo dobra i świetnie wpisuje się w gatunek jednak, tak jak wspomniałam, utwierdziła mnie ona w przekonaniu, iż gustuję w literaturze z większym pazurem :) Książkę polecam ale jeśli macie wrażenie, że to nie będzie dobra lektura dla Was to po prostu się do niej nie zmuszajcie :)

Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Znak / Między słowami.

Moja ocena: 
4.02

Autor

  • Jojo Moyes

    Jest brytyjską autorką bestsellerów i dziennikarką. Zanim zajęła się wyłącznie pisaniem, przez dziesięć lat pracowała "The Independent". Mieszka w Essex z mężem i trójką dzieci.

© 2017 prostymislowami.com | Strona prostymislowami.com używa ciasteczek.