Recenzja

"Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" - Stuart Turton

Kreowana z niesamowitym pietyzmem, szalenie drobiazgowa i zapadająca w pamięć – taka właśnie jest książka Stuarta Turtona pt. „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”. Jeśli mielibyście w tym roku przeczytać tylko jedną, naprawdę wyjątkową powieść to powinna to być właśnie historia, którą zaserwował nam Turton. Warto!

Budzisz się w lesie. W ciele osoby, której nie znasz. Nie pamiętasz jak się tu dostałeś. Nie wiesz co masz dalej robić. Nagle podbiega do Ciebie obcy człowiek, zostawia Ci kompas i mówi „na wschód”. Masz 8 dni, 8 różnych wcieleń aby rozwiązać zagadkę. Wcielasz się właśnie w pierwszą z postaci. Od czego zaczniesz? Wieczorem, o jedenastej godzinie, zginie Evelyn Hardcastle. Będziesz obserwować jej śmierć tak długo aż nie zgadniesz kto stoi za jej zabójstwem… Jeśli Ci się to nie uda, nie opuścisz tego miejsca.

„Siedem śmierci Evelyn Hardastle” to powieść, której autorem jest Stuart Turton. Książka premierę miała pod koniec lutego 2019 roku i ukazała się nakładem wydawnictwa Albatros. I tutaj, na wstępie, od razu muszę przyznać, że wydawca zadbał o to aby powieść niesamowicie się prezentowała. Oczywiście, są czytelnicy, którzy nie zwrócą na to większej uwagi. Na mnie twarda oprawa w połączeniu z matową, czarną okładką i złoto-czerwonymi elementami robi ogromne wrażenie i dodaje powieści smaku. Z przyjemnością czytało mi się powieść właśnie w takim wydaniu.

Rozpocząć trzeba od podkreślenia tego, że „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” to powieść jedyna w swoim rodzaju. Nie wiem czy wcześniej dane mi było zapoznać się z historią, która byłaby tak logicznie dopracowana i posiadała tak wiele zagadek. Dosłownie do ostatniej strony nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak ta intryga się zakończy. Jeśli nudzą Was schematyczne kryminały to lektura tej książki z pewnością Was usatysfakcjonuje.

Wydawać by się mogło, że ta historia nie ma wad. Jest dopracowana, innowatorska, klimatyczna… ale momentami też dość nużąca. Podczas czytania miałam momenty zwątpienia i chciałam tę powieść odłożyć. Męczyło mnie to, że jej lektura wymaga ode mnie więcej skupienia i czasu niż jakikolwiek inny kryminał dotychczas. Zawsze jednak zwyciężała ciekawość tego jak dalej potoczy się ta historia i czym jeszcze zaskoczy mnie autor. Ilość szczegółów, mnogość nazwisk i postaci sprawia, że łatwo się w niej pogubić, ale też skłania do bardziej uważnej lektury. Sam pomysł na fabułę kojarzył mi się zabawą w stylu escape room. Główny bohater musiał zmierzyć się nie tylko z czasem i ograniczeniem w postaci 8 wcieleń, ale też strzępkami wspomnień, które posiadał. Kiedy spada na niego brutalna prawda odnośnie miejsca, w którym się znajduje, czytelnik również zamiera. Ja wstrzymałam wtedy oddech nie mogąc uwierzyć w to jak genialną i hipnotyzującą zagadkę przygotował Turton. To właśnie wtedy stwierdziłam, że niezależnie od tego ile czasu będę musiała jeszcze spędzić z tą książką i jak bardzo wymęczy mnie ona swoją nieoczywistością, to każda minuta poświęcona na jej czytanie jest tego warta.

Nie napiszę Wam, że na pewno ją pokochacie i nie będę przekonywać, że przypadnie do gustu każdemu. Jednak śmiało stwierdzam, że absolutnie każdy fan kryminałów powinien się z nią zmierzyć. Myślę, że część czytelników odrzuci ją w połowie, zniechęcona ilością zagadek. Wierzę jednak, że Ci, którzy wytrwają do końca docenią kunszt autora tak jak ja. Tej historii nie da się zapomnieć. To trzeba przeczytać.

Moja ocena: 
5.04

© 2017 prostymislowami.com | Strona prostymislowami.com używa ciasteczek.