Recenzja

"Szeptacz" - Alex North

Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem… „Szeptacza” poznałam już dawno temu, a nadal siedzi mi w głowie i powoduje ciarki na skórze. To bardzo dobry znak! Dlaczego tak sądzę? I dlaczego Wy również powinniście go poznać? O tym w dzisiejszym wpisie. Zapraszam :)

Tom Kennedy nie może pogodzić się z niespodziewaną śmiercią swojej ukochanej żony. Razem z pogrążonym w rozpaczy synem, Tom przeprowadza się do małego miasteczka, gdzie ma nadzieję ukoić wewnętrzny ból po stracie. Niedługo potem okazuje się, że miejscowość, do której się sprowadzili, ma swoją mroczną tajemnicę. To tutaj, wiele lat temu, zostali zamordowani młodzi chłopcy. Brutalnemu mordercy nadano przydomek „Szeptacza” ze względu na stały element jego działania, jakim było szeptanie pod oknem swojej przyszłego ofiary. Kiedy dochodzi do zaginięcia kilkuletniego chłopczyka, sprawa wraca na nowo. Czy możliwe jest, aby Szeptacz miał naśladowcę? A może to jedynie przypadek? Jak w nowej rzeczywistości odnajdzie się Tom i jego syn?

„Szeptacz” to jeden z najgłośniejszych tytułów tej jesieni. Ukazał się nakładem wydawnictwa Muza w październiku 2019 roku. Na długo przed premierą okładka powieści pojawiała się na wielu książkowych profilach czytelników na Instagramie, Facebooku i na dziesiątkach blogów. Jedno było pewne, „Szeptacz” intrygował i bardzo szybko zyskał miano bestsellera. Czy rzeczywiście ten tytuł zasługuje na tak ogromne zainteresowanie? Według mnie tak. To powieść, którą miałam okazję poznać już dawno temu, a do dzisiaj pamiętam ją doskonale. To bardzo dobry znak, ponieważ lektury, które nie wywierają na mnie wrażenia, zostają przeze mnie dość szybko zapomniane. Czasem mam trudność w przypomnieniu sobie dokładnie fabuły książki czytanej miesiąc wcześniej, a tutaj zupełnie nie mam tego problemu. „Szeptacz” zahipnotyzował także mnie.

Już niejednokrotnie miałam możliwość wypowiadać się na temat „Szeptacza” i praktycznie zawsze porównuję go do filmu, który premierę miał w 2001 roku, a chodzi o „Innych” z Nicole Kidman. Zarówno film, jak i opisywana przeze mnie książka, mają bardzo mroczny, budzący lęk, klimat. Poszczególne sceny powodują, że odbiorca ma gęsią skórkę i nie potrafi dokładnie określić, co z przedstawionych wydarzeń jest prawdą, a co fikcją. Co zdarzyło się realnie, a co było jedynie jawą. Ten specyficzny, ponury klimat może czytelnikowi wskazywać, że książka powinna go wystraszyć. Nic bardziej mylnego. „Szeptacz” nie jest horrorem. To nie jest książka, która bazuje na strachu, a bardziej niepewności tego, co za chwilę się wydarzy. Na sytuacjach nieoczywistych, budzących grozę, ale nie w postaci tandetnych potworów wychodzących z szafy, tylko misternie budowanej postaci mordercy, który terroryzuje miasteczko. Do tego dochodzą zjawiska paranormalne, które zazwyczaj są raczej marnym dodatkiem do lektury (osobiście za nimi nie przepadam). Tutaj jednak dzięki temu, że są dokładnie opisane, a później precyzyjnie wytłumaczone, nadają całości niesamowitego klimatu. To chyba pierwsza powieść, w której występowanie tych zjawisk mnie ucieszyło ;) Serio.

Akcja „Szeptacza” jest poprowadzona dynamicznie. Nie sposób się przy niej nudzić. To jedna z tych powieści, które idealnie wpisują się w mój gust czytelniczy. Uwielbiam książki, które ciekawią od samego początku do końca. Takie, które dają rozrywkę, a rozwiązanie zagadki, która jest głównym motywem powieści, pozostaje do ostatnich stron, nieodgadnione. Tak właśnie było w tym przypadku. Lektura zrobiła na mnie ogromne wrażenie i z chęcią zapomniałabym ją, tylko po to, aby móc przeżyć ją ponownie :) Serdecznie ten tytuł polecam. Mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu.

Moja ocena: 
6

© 2017 prostymislowami.com | Strona prostymislowami.com używa ciasteczek.