Są czasem takie książki, które zachwycają mnie swoją wyjątkowością na tyle, że przy pisaniu ich recenzji zastanawiam się, czy będę umiała oddać słowami te wszystkie emocje, jakie mam w głowie. Jedną z tych unikalnych powieści jest „Czarne Miasto” Marty Knopik. Absolutnie genialna, wymykająca się z ram jednego gatunku. Dzisiaj Wam o niej opowiem.
„Czarne Miasto” to historia opowiadająca o losach Wandy, jej córek zwanych siostrami Bebe oraz innych mieszkańców Śląska. Nie jest to jednak ten sam Śląsk, jaki znamy. To tutaj realizm spotyka się z baśnią, a magia przeradza się w prawdę. Wiele lat temu, w Roku Zaćmienia, zginął Zdzisiek, mąż Wandy. Był to rok, w którym ludzie musieli szukać schronienia pod ziemią, w tunelach, które powstawały w ekspresowym tempie. Wanda nie może się pogodzić z jego stratą. Niedługo później siostry Bebe decydują się na wyjazd do Białego Miasta, które kusi wizją zapomnienia o okropnościach dziejących się poza jego granicami. Czy Wanda będzie w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
„Czarne Miasto” to literacki debiut Marty Knopik. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Lira, w lutym 2020 roku. Jeszcze przed oficjalną premierą powieść została ogłoszona przez czytelników jednym z najciekawszych debiutów roku. Czym „Czarne Miasto” zasłużyło sobie na to miano? To zdecydowanie powieść, która zaskakuje. Sięgając po nią, nie wiemy do końca czego się spodziewać. Bo jak wyobrazić sobie Śląsk, który tak naprawdę Śląskiem nie jest? Jak to możliwe, aby napisać powieść, która jest z jednej strony brutalnie prawdziwa, a z drugiej baśniowo zmyślona? Powieść, która pełna jest metafor, iluzji i niedopowiedzeń. Powieść, którą każdy czytelnik może interpretować na swój sposób. Tego szalenie trudnego zadania podjęła się Marta Knopik i muszę przyznać, że udźwignęła ciężar tej historii.
Jeśli zapytacie mnie jak w kilku słowach określić „Czarne Miasto”, to odpowiem Wam, że nie wiem. Ta powieść jest tak bogata, pełna i zapierająca dech w piersiach, że ogromnym nietaktem byłoby próbować określić ją zaledwie w kilku wyrazach. Na jej temat można by pisać godzinami. To połączenie literatury pięknej, fantastyki i dramatu z domieszką bardzo dopracowanej warstwy psychologicznej i elementami baśni. Mieszanka wybuchowa, ale o spokojnej i bardzo wyważonej akcji. Momentami można się w niej zagubić, ale jest to bardzo fascynujące uczucie, ponieważ jest to błądzenie w świecie pełnym iluzji i metafor. Każdy może je rozumieć na swój sposób. I to właśnie czyni z tego tytułu powieść nieszablonową, unikalną i całkowicie nieoczywistą. Dawno nie czytałam czegoś tak oderwanego od „standardów”.
Mam ogromną nadzieję, że po ten tytuł sięgnie wielu czytelników, bo naprawdę warto go poznać. Autorka podjęła się opisania trudnych tematów i opowiedzenia historii, która chwyta za serce i długo zostaje w pamięci. To historia niespodziewanej straty, bolesnej żałoby i poczucia samotności. Siostry Bebe są uosobieniem młodego ducha, niezważającego na przyzwyczajenia, otwartego na zmiany. Są przeciwieństwem Wandy, która nie może pogodzić się z życiem, które ją zastało i zmianami, które po cichu wkradały się w jej życie.
„Czarne Miasto” hipnotyzuje i wciąga czytelnika do swojego wielowymiarowego uniwersum. Powieść czyta się z wielkim zaangażowaniem i ciekawością. Nie sposób się od niej oderwać. I nawet te chwilowe poczucie zagubienia, które towarzyszyło mi na początku lektury, nie zniechęciło mnie do dalszego czytania. Było warto. Nie żałuję ani chwili spędzonej z tą powieścią. Czytajcie koniecznie. To bardzo obiecujący debiut i pierwsza powieść z serii, co cieszy mnie podwójnie :)