Recenzja

"Bez reszty" - Wojtek Miłoszewski

Kiedy sięgałam po „Bez reszty”, to wiedziałam tylko tyle, że „Kastor” mi się podobał, więc tutaj pewnie będzie podobnie. Czy było? Było dużo lepiej! Dzisiaj opowiem Wam o niezwykle klimatycznym, polskim kryminale, który wciągnął mnie bez reszty. Zapraszam na recenzję „Bez reszty”.

Kraków, początek lat dziewięćdziesiątych. Milicja zmienia się w policję, ale czy za zmianą nazwy pójdą też zmiany w sposobie jej działania? Kastor Grudziński będzie musiał zmierzyć się z trudnymi wydarzeniami, które rozegrają się w jego jednostce. W międzyczasie, ponieważ zło nigdy nie śpi, w Krakowie dojdzie do gangsterskich porachunków i porwania. Pojawia się nowy gang, który działa ze szczególną brutalnością. Przed krakowską policją staną nowe wyzwania. Czy Kastor będzie w stanie odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości?

„Bez reszty” to kontynuacja powieści „Kastor”, której autorem jest Wojtek Miłoszewski. Książki ukazały się nakładem wydawnictwa W.A.B. Ostatnia z nich miała premierę pod koniec września 2020 roku. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać „Kastora”, to nic straconego. Możecie śmiało zacząć lekturę od „Bez reszty”, ponieważ fabuła jest tak prowadzona, że nie będziecie czuli, że coś Was ominęło. Zachęcam jednak do przeczytania obu, bo obie bardzo mi się podobały i uważam, że warto je poznać :)

Zacznę od tego, że sięgnęłam po „Bez reszty” skuszona dobrymi wrażeniami z lektury poprzedniego tomu. Nie była to może najbardziej wybitna i porywająca lektura na świecie, ale z pewnością dobrze się przy niej bawiłam, a postać Kastora bardzo mnie zaintrygowała. Chciałam dowiedzieć się co u niego słychać dalej. I jeśli tak jak ja, polubiliście Kastora, ale jakoś nie sądziliście, że ta seria stanie się jedną z Waszych ulubionych, to musicie jak najszybciej sięgnąć po „Bez reszty”, bo jest lepsza od poprzedniczki. Autor genialnie oddał klimat początku lat dziewięćdziesiątych. Czasu, kiedy (nie tylko w policji) szerzyła się prowizorka, a wiele spraw załatwiało się pokątnie i na gębę. W „Bez reszty” znajdziecie mnóstwo czarnego, bardzo specyficznego humoru, który mi kojarzył się z Barejowskimi filmami. Takie słodko-gorzkie obrazki, które z jednej strony rozczulają, a z drugiej jeżą włosy na rękach, bo przecież jak to tak można postępować. Kastor ma do pomocy dwóch policjantów – jeden jest emerytowany, a drugi wiecznie pijany. Brzmi dobrze? A to dopiero początek.

W tym tomie autor oddał też narrację w ręce osób trzecich, nie tylko samego Kastora. Dzięki temu możemy być jeszcze bliżej opisywanych wydarzeń. Niech nie zmyli Was ta komediowa warstwa, od jakiej zaczęłam opis, ponieważ w „Bez reszty” znajdziecie też dużo bardzo brutalnych i mocnych scen, które nie pozostawiają złudzenia – to nadal jest kryminał i nadal mamy do czynienia z bandziorami, którzy nie baczą na słabość polskiej policji – oni na niej żerują i zastraszają mieszkańców Krakowa. Kastor jest postacią niezwykle zaangażowaną, ale pozbawioną jakiegokolwiek wsparcia ze strony systemu, w jakim funkcjonuje. Pojawi się też wątek miłosny, którego bohaterkę mogliśmy poznać już w pierwszym tomie. Wielu czytelników uważa, że ta część historii jest zbędna i niewiele do fabuły wnosi, jednak moim zdaniem świetnie wpisuje się w kreację głównej postaci. Pokazuje go od drugiej strony, tej mniej służbowej i formalnej. Możemy poznać Kastora prywatnie i dostrzec jak jego praca przekłada się na życie miłosne.

Podsumowując, „Bez reszty” to kryminał, który niesamowicie mnie wciągnął. Już od pierwszych stron czułam, że będzie to lektura, która mnie zaskoczy i tak też było. Oprócz fenomenalnej warstwy czarnego humoru dostałam ogromną dawkę krwistego kryminału z zakończeniem, którego w ogóle nie przewidziałam. Mam nadzieję, że doczekamy się kolejnych tomów tej serii. Polecam!

Moja ocena: 
5.04

© 2017 prostymislowami.com | Strona prostymislowami.com używa ciasteczek.