Holly Miller zadebiutowała w takim stylu, że teraz ciężko będzie jej napisać coś jeszcze lepszego. „Nas dwoje” to powieść, która podbiła serca milionów czytelników na całym świecie. I zdradzę Wam coś... ja również do nich należę. Zapraszam do lektury dzisiejszej recenzji.
Joel poprzysiągł sobie, że już nigdy się nie zakocha. Wie, że niezależnie od tego, kogo obdarzy uczuciem, to prędzej czy później tej osobie stanie się coś złego, a Joel nie ma już sił na kolejne dramaty. Niedługo później spotyka na swojej drodze Callie, która jest w żałobie. Dziewczyna straciła niedawno swoją przyjaciółkę i pomaga jej mężowi w prowadzeniu kawiarni, chociaż nigdy nie chciała tego robić. Czuje się jednak w obowiązku, aby wesprzeć osamotnionego mężczyznę. To właśnie w tej kawiarni wpada na Joela i szybko nawiązuje z nim znajomość. Joel początkowo opiera się i ucieka, jednak później powraca do Callie i daje sobie szansę na miłość. Czy tym razem zakończy się ona równie szybko, jak jego poprzednie związki?
„Nas dwoje” to literacki debiut Holly Miller, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Muza pod koniec października 2020 roku. Powieść tłumaczyła Katarzyna Bieńkowska. To historia, która będzie idealna dla tych z Was, którzy cenią sobie powieści Nicolasa Sparksa, Jodi Picoult czy Jojo Moyes. Historia, która z pozoru ma być wypełniona pięknym uczuciem, jakim jest miłość, okazuje się finalnie bardzo słodko-gorzka i ma również wiele bolesnych momentów.
Na wielkie uznanie zasługuje pomysł na fabułę. Ciężko o nim pisać, aby nie zdradzić, co wymyśliła autorka, jednak muszę przyznać, że pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem w powieści obyczajowej. Holly Miller postawiła sobie naprawdę wysoko poprzeczkę i myślę, że napisanie kolejnego bestsellera będzie dla niej szalenie trudne. Historia Joela wywołuje skrajne emocje. Miałam momenty, kiedy śmiałam się przy niej w głos, ale też chwilami płakałam. To właśnie to połączenie z jednej strony pięknej, urzekającej historii z poczuciem rozgoryczenia i niesprawiedliwości powoduje, że ciężko się od niej oderwać. Mamy poczucie, że zaraz coś się wydarzy. Zaraz coś zakłóci tę miłosną idyllę. Dlatego dalej brniemy w tę historię, ale ciągle rozważamy, co zaraz się stanie. Chcemy poznać dalszy ciąg, ale też bardzo nie chcemy wiedzieć. To po prostu niesamowity, emocjonalny rollercoaster. Znalazłabym kilka momentów, kiedy fabuła nie jest stuprocentowo logiczna i zastanawia mnie, dlaczego autorka poszła w takim, a nie innym kierunku, jednak to jak mocno ta powieść oddziaływała na moje emocje, totalnie przyćmiło jakiekolwiek niedociągnięcia fabularne.
Z reguły staram się unikać powieści, które wiem, że mnie zdołują. Tutaj jednak okazało się, że pomimo kilku naprawdę trudnych wydarzeń, całość jest bardzo ciepła i otulająca. Na długo pozostaje w pamięci i uruchamia lawinę pytań „co by było, gdyby”. Pozwala spojrzeć na swoje życie z zupełnie innej strony, dlatego będzie to świetny tytuł dla tych czytelników, którzy lubią analizować, gdybać i tworzyć alternatywne scenariusze. „Nas dwoje” to też gotowy materiał na film. Mam nadzieję, że ktoś podejmie się jej ekranizacji, bo kilka scen jest mocno „kinowych” i czytając je, od razu wyobrażałam je sobie w formie filmowej.
Reasumując, czy warto sięgnąć po „Nas dwoje”? Zdecydowanie tak. Bądźcie pewni, że o tej historii długo nie zapomnicie. Jest nietuzinkowa, szalenie życiowa i pięknie prawdziwa. Pozwala docenić, to co się ma i zastanowić nad błahością swoich problemów. Polecam!
© 2017 prostymislowami.com | Strona prostymislowami.com używa ciasteczek.