Dzisiaj opowiem Wam o tym, jak zgubne mogą być pierwsze odczucia i czy warto kontynuować lekturę, nawet jeśli mamy wrażenie, że to nie do końca to, czego oczekiwaliśmy. Zapraszam na recenzję książki „Pragnienia” od Ilony Gołębiewskiej.
Spotkali się przypadkowo w klubie Hades 66, gdzie on świętował zwycięstwo w meczu koszykarskim wraz ze swoją drużyną, a ona szukała bratniej duszy. Pozornie dzieli ich wszystko, ale w tym jednym momencie różnice nie mają znaczenia. Janek i Wiktoria zaczynają się do siebie zbliżać. Kiedy myślą, że ten wieczór może być już tylko lepszy, nagle pojawia się inna dziewczyna. Wiktoria widzi Janka w objęciach innej i czuje się zdradzona. Okrutny los, który wcześniej pokrzyżował ich drogi, rzuca ich znowu na te same tory. Kilka lat później spotykają się ponownie. Już jako inni ludzie. Czy pozwolą sobie na kolejną chwilę zapomnienia?
„Pragnienia” to powieść Ilony Gołębiewskiej, która premierą miała pod koniec października 2020 roku. Została wydana nakładem Wydawnictwa Muza. I wiecie już, że ja po książki sięgam zazwyczaj w ciemno, nie czytając w ogóle ich opisu – tak było też tym razem. Zaczęłam czytać „Pragnienia”, trochę zgadując, co mnie czeka. Na podstawie okładki stwierdziłam, że pewnie będzie to powieść trochę w stylu tych amerykańskich. Fajny, ciekawy romans. Kiedy rozpoczęłam lekturę, to zaczęłam wątpić, czy nie jestem już trochę za „stara” na czytanie młodzieżówek... Historia Janka i Wiktorii wydawała mi się dość błaha i mało ciekawa. Bohaterowie postępowali dość stereotypowo, a całość była dość przewidywalna. Takie o, lekkie czytadło. Myślałam, że tak pozostanie do końca i mentalnie nastawiałam się na to, że nie do końca się z nią polubimy. Niedługo później okazało się jednak, że tak jak nie powinno się oceniać książki po okładce, tak na ocenę fabuły trzeba poczekać do jej zakończenia.
Historia po kilku rozdziałach diametralnie się zmieniła. Dostaliśmy mocną scenę, której wydarzenia kładą się cieniem na życiu naszych bohaterów. Muszą oni momentalnie dojrzeć, a ich niemądre zachowanie staje się bardziej przemyślane i refleksyjne. Nie będę ukrywać, że zaszkliły mi się oczy, a szczęka opadła, kiedy okazało się, że z tej błahej, młodzieżowej historii nagle zrobił się rodzinny dramat i autorka poruszyła szalenie trudne problemy. Historia nabrała głębi i mocy. Nie jest już jedną z wielu. Staje się wyjątkowa, bardzo emocjonalna. Kojarzyła mi się trochę z „Pułapką uczuć” od Colleen Hoover, więc jeśli lubicie książki tej autorki, to jestem pewna, że „Pragnienia” również przypadną Wam do gustu.
Finalnie okazało się, że historia jest niesamowicie ciepła, otulająca i dająca nadzieję. Po początkowych wątpliwościach i późniejszych trudnych chwilach przychodzą też te dobre momenty, które wywołują na twarzy czytelnika uśmiech. Kończąc ją, miałam poczucie, że to była bardzo odprężająca powieść. Z pewnością mogę ją polecić wszystkim tym, którzy lubią powieści obyczajowe w „amerykańskim” stylu, które mają w sobie nie tylko słodycz, ale też nutę goryczy. Z pewnością sięgnę po inne książki autorki, ponieważ jej sposób pisania bardzo przypadł mi do gustu :)