Jeśli macie ochotę na recenzję literatury innej niż ta, którą dotychczas opisywałam, to zapraszam do dalszej lektury. Dzisiaj opowiem trochę o książce Sabriego Louatah pt. „Dzikusy. Francuskie wesele”.
Wielkie wydarzenie we Francji – naród staje przed wyborem prezydenta. Największe szanse na zwycięstwo ma Sawisz, imigrant z Algierii. Byłby to pierwszy w historii tego kraju prezydent wywodzący się z mniejszości narodowej. W tym samym czasie Slim przygotowuje się do poślubienia swojej wybranki. Jego algierska rodzina towarzyszy mu w tej gorączce ślubnych przygotowań. Krewnych martwi jednak dziwne zachowanie kuzyna Karima. Chłopaka dręczy niepokój, którego kulminacja doprowadzi do szokujących wydarzeń. W jaki sposób losy szalonego rodu i aspirującego prezydenta skrzyżują się z wielkim hukiem?
„Dzikusy” to podobno tytuł, na punkcie, którego oszalała cała Francja. Jest to informacja jaką możemy przeczytać w wielu notkach prasowych dotyczących tej książki. Co czyni tę książkę tak wyjątkową? Ciężko mi powiedzieć. Historia rodziny Narrusz jest bowiem na tyle skomplikowana i barwna, że z początku ciężko było mi się w nią wciągnąć. Mnogość postaci i wydarzeń powoduje, iż książkę należy czytać z większą uwagą niż inne, lżejsze tytuły. Miałam wrażenie, że jeśli cokolwiek pominę to już później nie będę potrafiła się odnaleźć w tej plątaninie rodzinnych zależności. Na pierwszych stronach książki znajdziecie rozpiskę z drzewem genealogicznym, do której często wracałam.
Akcja książki z początku dłużyła mi się niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że jest bardzo przegadana i nużąca. Brakowało w niej zwrotów akcji, punktów kulminacyjnych czy większego zaskoczenia. Od taka relacja z rodzinnych pogawędek. W sumie nic ciekawego. Do czasu. W pewnym momencie akcja przyspiesza a fabuła zaczyna nabierać tempa. Losy rodziny Narrusz zaczynają się komplikować zaś tajemnicza postać Karima wychodzi na pierwszy plan. Jest na co czekać – uwierzcie mi.
Część pierwsza jest tylko wstępem do, mam nadzieję, bardziej barwnych kolejnych książek w serii. Znajdziecie tu nakreślenie społecznego tła, podkład pod następne wydarzenia. Dlatego ogromnym minusem tej książki jest fakt, iż pozostawia czytelnika z pustką i ogromnym oczekiwaniem na kolejną część. Jest to tak bolesne, że polecałabym zaczekać z lekturą do momentu aż ukażą się następne części serii :) Oczywiście traktujcie to stwierdzenie z przymrużeniem oka ;)
Książkę polecam, aczkolwiek czuję, że poznaliśmy dopiero mały wycinek tego co autor chce nam przekazać i zaprezentować w kolejnych częściach serii. Mam wrażenie, że oceniam jedynie 1/4 tego co docelowo powinnam :) Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy rodziny Narrusz. „Dzikusy” to rewelacyjny obraz wielokulturowego społeczeństwa, które na co dzień zmaga się z bezrobociem, różnicami kulturowymi i zagubieniem w nowym świecie. Nie jest to książka, która przypadnie do gustu każdemu, jednak osoby szukające nieco głębszej tematyki na pewno będą zadowolone.
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu W.A.B.