Recenzja

„Ubuntu” - Heather Ellis

Samotna podróż. 15 miesięcy, 19 krajów, 42 000 kilometrów. Urzekająca Afryka i jedna niespokojna dusza. Zapraszam na recenzję książki pt. „Ubuntu” autorstwa Heather Ellis.

Heather ma 28 lat, spokojne życie i od pewnego czasu odczuwa silną potrzebę wprowadzenia zmian. Podejmuje szaloną decyzję rozpoczęcia przygotowań do motocyklowej wyprawy przez Afrykę. Rok później Heather wyrusza w podróż ze swoim znajomym, Danem. Jak to się stało, że planowana wyprawa zmienia się w samotną eskapadę? Dlaczego drogi Dana i Heather rozjeżdżają się już na początku podróży? Jakie przygody spotkają samotną, białą kobietę przemierzającą tysiące kilometrów po zupełnie obcym jej kontynencie?

„Ubuntu” to książka, która miała swoją premierę w 2017 roku i ukazała się nakładem wydawnictwa Kobiecego. Autorka jest jednocześnie główną bohaterką tej historii. To właśnie Heather Ellis, rozpoczęła w 1993 roku podróż po Afryce, która ukształtowała całe jej późniejsze życie. „Ubuntu” bardzo kojarzy mi się z, wcześniej czytaną przeze mnie książką, pt. „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed. Są to książki o podobnej tematyce. W obu znajdziecie samotne kobiety, które podjęły trud spełnienia swoich marzeń, podróżując. „Dzika droga” plasuje się dość wysoko na liście moich ulubionych książek, wobec czego względem „Ubuntu” miałam dość spore oczekiwania.

Narracja książki jest pierwszoosobowa. Autorka zadbała o to aby jak najbardziej przybliżyć nam każdy dzień ze swojej podróży. Znajdziecie tu dużo opisów, wspomnień, dialogów i przemyśleń. Książka podzielona jest na rozdziały, które odpowiadają różnym etapom podróży Heather. Powieść ma ponad 450 stron i zdecydowanie jest to historia na dłuższe wieczory – na pewno nie da się jej przeczytać bardzo szybko. Mi lektura zajęła kilka dni. Głównie ze względu na to, że dzięki wielu opisom, świat, który opisuje autorka jest nam bardzo bliski. Aż żal byłoby szybko przemknąć przez tę historię i nie zatrzymać się dłużej aby chłonąć atmosferę urzekającej Afryki. Ogromnym plusem tej książki jest fakt, iż autorka nie starała się na siłę koloryzować napotkanych przez nią postaci. Pomimo tego, że historia ma raczej wydźwięk pozytywny i opowiada o ogromnej ilości dobrej energii, którą autorka odnalazła podczas tej podróży przez Czarny Ląd, to bohaterowie drugoplanowi nie zawsze okazywali się przychylni Heather. Autorka z dużą szczerością opisuje momenty, które niejednokrotnie sprawiły, że balansowała na cienkiej granicy pomiędzy życiem a śmiercią; pomiędzy poczuciem wolności a ogromnym zagrożeniem ze strony świata, w którym się znalazła.

Historia Heather pokazuje, że w życiu i osiąganiu swoich marzeń, nie potrzebujemy jedynie wytrwałości i wiary ale też dużo szczęścia oraz pomocy ze strony innych (niekoniecznie najbliższych nam) osób. Zaś to co nas definiuje, jako ludzi, to umiejętność odnalezienia nici porozumienia nawet z ludźmi, z którymi na pierwszy rzut oka nic nas nie łączy. Dobro wraca a przesłanie ubuntu, czyli „jestem, bo ty jesteś” jest ponadczasowe i uniwersalne.

„Ubuntu” przypadnie do gustu tym czytelnikom, którzy szukają nieco oderwania od swojego codziennego życia. Jeśli interesują Was podróże, klimat wolności i nuta egzotyki to sięgnijcie po ten tytuł. Ostrzegam tylko, że nie jest to książka na jeden wieczór. Aby ją dobrze poczuć musicie poświęcić jej odpowiednią ilość czasu. Nie spieszyć się. Odpocząć.

Ode mnie „Ubuntu” dostaje solidną 5/6. Czemu nie 6? Mam wrażenie, że autorka momentami zbyt skupiła się na szczegółowym opisywaniu historii i niektóre fragmenty są lekko nużące :) Trochę za dużo suchych faktów we wciągającej historii :)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.

Moja ocena: 
5.04

© 2017 prostymislowami.com | Strona prostymislowami.com używa ciasteczek.