Jeśli chcesz się dowiedzieć jak walczyłam z najnowszą powieścią Pauli Hawkins to zapraszam do dalszej lektury :)
O czym opowiada książka? W nadmorskim miasteczku Backford, w krótkim okresie czasu giną dwie kobiety. Na kilka dni przed śmiercią poruszona Nel dzwoni do swojej siostry Jules, która ignoruję tę próbę podjęcia kontaktu i nie oddzwania. Prawdopodobnie już nigdy nie dowie się co chciała jej przekazać zdenerwowana Nel. Po informacji o samobójstwie siostry, Jules zmuszona jest do powrócenia do miasteczka, w którym się wychowała i podjęcia opieki nad piętnastoletnią siostrzenicą Leną. Akcja rozgrywa się nad owianym tajemnicą korytem rzeki zwanym Topieliskiem. Jest to miejsce z wysokim klifem, z którego niegdyś zrzucano kobiety uznane społecznie za czarownice. Jednak czy Nel naprawdę popełniła samobójstwo? Jakie wydarzenia popchnęły ją do podjęcia tak dramatycznej decyzji? W rozwiązaniu tej tajemnicy Jules pomoże policja i społeczność Backford.
Wracając do zdania, którym rozpoczęłam tę recenzję – dlaczego walczyłam z tą powieścią? Nie będę ukrywała, że bestsellerowa „Dziewczyna z pociągu” zupełnie nie przypadła mi do gustu. Jestem bardzo zdziwiona faktem, że książka odniosła tak spektakularny sukces – doszło nawet do tego, że historia została zekranizowana (co jej nie uratowało bo film też nie należy do wybitnych – ale o tym innym razem ;)). Rozczarowana zarówno książką jak i filmem sięgnęłam po najnowszą powieść brytyjskiej pisarki. Trochę z ciekawości, trochę dając jej drugą szansę – przecież za takim sukcesem musi stać porywająca historia! Pierwsze strony były dla mnie walką z uprzedzeniem i przerażająco wolną „akcją” książki. Biorąc ją wieczorem do łóżka nie byłam w stanie przeczytać więcej niż dwóch rozdziałów na raz – fabuła się dłużyła, nie pomagał też fakt, iż w książce występuje kilku narratorów. Z początku gubiłam się i ciężko było mi wpasować wszystkie postaci do opisywanej historii. W późniejszych rozdziałach możemy czytać również wspomnienia bohaterek historycznych, których losy przewijają się na kartach książki, korelując z teraźniejszymi wydarzeniami (to są jedne z tych ciekawszych rozdziałów, które miło wybijają się na tle pozostałych).
Pomimo tego, iż książka nie należy do obszernych – ma zaledwie 362 strony, to czuję, że jest bardzo „przegadana”. Duża ilość opisów niewiele wnosi – część z nich celowo pomijałam bo nie wnosiły nic ciekawego do fabuły. Dopiero po połowie książki akcja zaczyna przyspieszać. Zagadki zaczynają się wyjaśniać a historia nabierać sensu – pomimo kilku sugestii wprost, nie dających pola manewru dla naszych wewnętrznych Scherlocków. Zdecydowanie nie jest to książka dla tych, którzy w swoim życiu przeczytali już kilka mocnych thrillerów/kryminałów. Powieść jest raczej prosta i nie zaskakuje. Autorka chcąc mocno zaskoczyć końcówką, tak rozpisała historię, że można się domyślić zakończenia jeszcze przed jego przeczytaniem. Ale spokojnie, nie będę spoilerować :) Przeczytajcie sami. Niestety moim zdaniem schemat „Dziewczyny z pociągu” został tu powielony. Wielkie oczekiwania, dobrze zredagowany opis, mocny marketing, ciekawy pomysł na stworzenie klimatu książki… ale fabuła nie nadąża i po przeczytaniu tej książki jedyne co pomyślałam to „Ehh… naprawdę?”. I tak walczyłam, wmawiając sobie, że przecież to przez moje uprzedzenia związane z poprzednią książką Hawkins, nie jestem w stanie docenić tej historii. Jak się jednak okazuje nie ja jedna pozostaję w lekkim niedosycie. Powieść pomimo dużej sprzedaży nie odnotowuje wysokich ocen w serwisach książkowych.
Mimo wszystko polecam przeczytać – chociażby po to aby sprawdzić czy jesteście w grupie osób oczarowanych czy rozczarowanych twórczością Pauli Hawkins :) I ta okładka – podobno nie ocenia się po niej książek, ale sami przyznajcie, że jest klimatyczna ;)