Jedna z trudniejszych książek do opisania w całej historii istnienia tego bloga. Bardzo nierówna – zachwycająca i odrzucająca jednocześnie. Wciągająca i nużąca. Istna ambiwalencja :) Zapraszam na recenzję „Matyldy” Karoliny Wójciak.
Matylda to młoda kobieta, która zdobywa swoją pierwszą, poważną pracę w korporacji. Kobieta jest przekonana, że dzięki temu osiągnięciu jej życie w końcu nabierze barw. Kostek ledwo wiąże koniec z końcem i łapie się dodatkowych zleceń aby w ogóle przeżyć. Dwoje młodych ludzi, wielkie miasto, pęd i pośpiech. Żadne z nich nie ma pojęcia jak ich życie w najbliższym czasie wywróci się do góry nogami. Jak na to zareagują? Czy są gotowi na tak poważne zmiany?
„Matylda” to książka napisana przez Karolinę Wójciak, która została wydana przez samą autorkę, bez udziału żadnego wydawnictwa. Premiera powieści miała miejsce w styczniu 2018 roku a ja zainteresowałam się nią po rekomendacji jednej z obserwowanych przeze mnie dziewczyn na Instagramie, która książkę szczerze polecała. Następnie, dzięki uprzejmości autorki, powieść trafiła w moje ręce. Nie ukrywam, że miałam wobec niej duże wymagania, ponieważ na lubimyczytac.pl miała bardzo wysokie oceny. Wśród osób oceniających wiele znanych mi „twarzy”, więc podeszłam do lektury jak do potencjalnego bestsellera. Po raz kolejny boleśnie przekonałam się o tym, że nie warto kierować się opiniami innych, a tym bardziej stawiać książkom wygórowanych oczekiwań.
Zacznę od plusów – co mi się w książce podobało? Zdecydowaną zaletą „Matyldy” jest jej prosty, przystępny język i ciekawe dialogi. Całość czyta się bardzo przyjemnie, z lekkim napięciem a fabuła jest momentami bardzo wciągająca. Niezaprzeczalnie jest to historia bardzo prawdziwa, taka, która mogła przydarzyć się naprawdę. Dzięki temu, że wydarzenia opisane są w bardzo skrupulatny sposób nie ma problemu z ich zrozumieniem i interpretacją. Dodatkowo, oprócz warstwy obyczajowej, mamy nieco dramatu ale też ciut thrillera. To połączenie wyszło autorce całkiem dobrze i rzeczywiście nie jest to jednowymiarowa powieść. I gdyby tutaj skończyć opis to można by uznać, że zgadzam się z większością niezwykle pozytywnych opinii, które można znaleźć na temat tego tytułu, w Internecie.
Przykro mi, jednak muszę stwierdzić, że „Matylda” to nie tylko dobra lektura ale też bardzo nierówna powieść. Ma swoje mocne strony ale tak samo mocne ma również minusy. Jednym z nich jest absolutnie nielogiczne postępowanie głównej kobiecej postaci. Matylda jest zastraszana, dostaje listy z pogróżkami, ktoś próbuje się dostać do jej mieszkania a kobieta, jakby nigdy nic, po prostu opuszcza lokum nie informując policji o całym zdarzeniu. Kostek zaś, momentami wydaje się postacią, która „urwała się z choinki”. Podejmuje dziwne decyzje, jeszcze dziwniej je argumentując. Jasne, można powiedzieć, że dzięki temu postaci budzą emocje a książka nie daje o sobie zapomnieć... Dla mnie jednak te zachowania były zwyczajnie irytujące.
Również pod względem budowania napięcia książka była bardzo nierówna. Miała momenty, które budziły silne emocje aby zaraz potem przez kilkanaście stron serwować nieco przydługie wydarzenia, które można było pominąć, bez szkody dla fabuły.
Jestem rozdarta. Spodziewałam się książki, która podbije moje serce a otrzymałam średniaka z bardzo mocnymi punktami w fabule. Ciężko pisało mi się tę opinię bo nie jestem do końca przekonana o tym, że powieść chciałabym Wam polecić ale nie jestem również pewna czy jest aż tak zła aby Was do niej zniechęcać... Rozwiązanie jest jedno – musicie ją przeczytać i ocenić sami :) Najlepiej w ogóle się do niej nie nastawiajcie ;)
© 2017 prostymislowami.com | Strona prostymislowami.com używa ciasteczek.