Dzisiaj o książce, która bardzo szybko okazała się być jedną z lepszych, jakie czytałam w tym miesiącu. „Wróżda” Marcina Sindera zdobyła moje serce. A jak tego dokonała? Zaraz o tym opowiem.
Czasy przed panowaniem pierwszych Piastów. Draconis jest potomkiem ludzkiej kobiety i boga Żmija. Powraca na Ziemię, po latach tułaczki, aby dopełnić postawionego sobie celu. Jego umysł ogarnia chęć dokonania zemsty. Mężczyzna nie może się pogodzić z tym, że odebrano mu godność i poprzysiągł sobie, że nie ustanie w swych działaniach, dopóki nie wypełni wszystkich założeń okrutnej zemsty rodowej.
„Wróżda” to powieść Marcina Sindera, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Lira we wrześniu 2020 roku. Jest to wznowienie w uzupełnionym wydaniu, powieści, która ukazała się już wcześniej w 2017 roku. Nie miałam możliwości poznania jej wtedy, ale bardzo cieszę się, że ta historia dostała drugą szansę, bo zdecydowanie warto ją poznać. Do lektury usiadłam z mieszanymi uczuciami, bo z jednej strony jestem ogromną fanką powieści utrzymanych w klimacie słowiańskim. Wierzenia, mity, dziwne stwory – uwielbiam! Z drugiej strony, nie jestem znawcą powieści fantasy. Lubię je czytać, chętnie po nie sięgam, ale nie mogę powiedzieć, że rzeczywiście znam gatunek na wylot. Dlatego do mojej oceny podejdźcie z wiedzą o tym, że w kwestiach powieści fantasy jestem po prostu laikiem. Dla mnie najważniejsze w tego typu książkach jest to, abym po 1) nie pogubiła się w ilości bohaterów (można się śmiać, ale sami wiecie, że powieści fantasy jednak cechują się dużą ilością postaci :D) a po 2) chcę się przy nich po prostu dobrze bawić. I tutaj dochodzę już stricte do „Wróżdy”, bo okazało się, że w tej powieści nie tylko się nie pogubiłam, ale też czerpałam z niej niesamowitą rozrywkę, a główny bohater był tak interesujący, że mocno się z nim zżyłam.
„Wróżda” cechuje się szybką i wartką akcją. Nie jest przegadana, choć nie brakuje tu dłuższych, mocnych, brutalnych opisów scen bitew i walk. Całość napisana jest w nowoczesnym stylu, więc nie musicie obawiać się występowania trudnego słownictwa. Znajdziecie w niej wiele zwrotów akcji i napięcie, które będzie Wam towarzyszyło do samego końca. W moich oczach Draconis jest postacią spójną i chęć dokonania zemsty, która często wpływała na podejmowane przez niego decyzje, może się niektórym wydawać szalenie nielogiczna, jednak według mnie właśnie to jest w tej postaci najbardziej urzekające. To silny, niezwykle wpływowy mężczyzna, który z łatwością podbija serca napotykanych przez siebie kobiet. Jednak pod warstwą tego twardego wojownika kryje się postać niestabilna, zamroczona złością i nienawiścią, której postępowanie może nam się wydawać czasem nielogiczne. I tak jak normalnie nie przepadam za bohaterami, którym po prostu wszystko się udaje, wszystko im wychodzi, a każdy pojedynek opuszczają bez najmniejszej skazy, tak tutaj właśnie ta wewnętrzna walka Draconisa z własnymi myślami, powodowała, że poczułam ogromną sympatię do tej postaci.
Wypada też dodać, że świetnego klimatu dodają całości ilustracje wykonane przez Martynę Janik. Absolutnie obłędne, klimatyczne i powodujące, że z trudem odkładałam tę książkę na bok. Najchętniej gapiłabym się na te grafiki w nieskończoność :) Do tego piękna okładka, na której widzimy Draconisa. Cudo!
Pojawiła się już informacja, że możemy wyczekiwać kontynuacji tej serii, dlatego ja już teraz mówię – czytajcie, bo warto! „Wróżda” będzie idealną lekturą dla czytelników, którzy szukają czegoś w klimacie „Wiedźmina” lub chcą zacząć swoją przygodę z powieściami historycznymi w klimacie fantasy.